Dzisiaj krótko. Dzień upłynął pod znakiem zapytania postawionym tuż za twierdzeniem, że wino marketowe jest do niczego i nie ma porównania z prawdziwym winem. Tak, wiem, na końcu twierdzenia nie może być znaku zapytania, bo wtedy robi nam się zdanie pytające, ale ten temat zostawmy na inną okazję, dziś już jestem za bardzo zmęczona, by to wyjaśniać. Ludzie, ze względu na stopień zaawansowania, dzielą wino na dobre i złe, tanie i drogie, prawdziwe i nieprawdziwe. Punkt patrzenia zależy tu ewidentnie od punktu siedzenia na drewnianym krześle albo w wygodnym, skórzanym fotelu.
Dla tych, którzy zarabiają przeciętnie, albo poniżej przeciętnej, wino jest albo nieosiągalne, albo zdobi stół tylko od święta - w zależności od tego, co akurat w danej chwili można świętować. Dla tych ludzi wino marketowe jest rarytasem, a koszt 15 czy 19 złotych nie lada wydatkiem. Dla osoby, której nie stać na zakup drogiego wina, tanie wino jest idealnym uzupełnieniem tej brakującej cząstki w życiu, która pokazuje, że jest się "kimś". (Jakby wino to dawało... chociaż, kto wie?)
Dla koneserów wino marketowe nie istnieje. Jest mętne, kwaśne, bez smaku, albo smakujące siarką, jednolite albo niejednolite. Wyrabiane w fabryce a nie na winnicy, produkowane masowo dla wszystkich (czytaj jak coś jest dla wszystkich, to jest dla nikogo), a nie w małych ilościach dla wybranych. Dla tej grupy ludzi wino marketowe jest tanim "niczym", na które można powiedzieć wiele złego. Bo ma się porównanie - drogie wina z oblanych światową sławą winnic, albo drogie wina z tych mniej znanych winnic, ale dających niezwykle oryginalne w smaku wino. Nie przeczę, że to wino nie jest nadzwyczajne. Z pewnością jest wyśmienite i na pewno wiele z tych win zdobywa uznanie sławnych ludzi znających się na winie, a i same butelki mają nierzadko na etykiecie informację o nagrodach i trofeach, jakie zdobyły w prestiżowych konkursach. Ale czy to powód, by tak źle pisać i myśleć o tych, których nie stać na wino za 100 czy 200 złotych? Nie każdy zna się na winie, nie każdy poczuje "to coś", co drogie wino posiada. Niektórym wystarczy myśl, że stać ich było na szampana w nowy rok czy rocznicę ślubu. Dobre wina są dla tych, których portfel ma więcej zielonych niż przeciętnie. Jednak to nie powód, by z ludzi, którzy kupują w supermarketach robić gorszych i traktować jak kogoś z marginesu. To tyle na dziś. Taki mój punkt widzenia połączony z odrobiną niesmaku po tym, czego się dziś "nauczyłam"...
A poza tym co u mnie? Może to wystarczy, by zobrazować dzisiejszy dzień: "uwielbiam", jak mój szef i szef mojego szefa mają inną, oczywiście skrajnie różną, wizję tego, w jaki sposób mam wykonać dane zadanie. Bez względu na wkład, poświęcony czas, talent, umiejętności i doświadczenie, zawsze w takich sytuacjach, powtarzam ZAWSZE, wykona się zadanie źle. Bowiem zawsze jedna strona będzie niezadowolona.
A ja? Cała w skowronkach... zadanie wykonać muszę ponownie, tym razem zgodnie z wizją drugiego szefa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz